Diagnoza Breivika
Breivik został uznany za osobę w pełni odpowiedzialną za swoje czyny. I słusznie. Bo nie jest osobą psychotyczną. Wielu z nas, nie mogąc zrozumieć strasznej zbrodni, jaką popełnił chciałaby go uznać za szaleńca, czyli kogoś kto miałby być inny niż my. Ale czy jest inny?
Na najbardziej powierzchownym poziomie należy postawić
nozologiczną diagnozę* zaburzenia osobowości. Jakiej osobowości? Może
antyspołecznej, bo jego czyn był czynem, który nazywa się antyspołecznym.
Jednak nie możemy utożsamiać dokonania czynu kryminalnego z zaistnieniem
dynamiki psychopatologicznej. Bo są to dwa różne systemy opisu.
Przeciwko diagnozie osobowości antyspołecznej przemawia brak informacji o
historii zaburzeń zachowania przed 15 rokiem życia, co jest koniecznym
kryterium takiej diagnozy. A materiału
na temat jego dzieciństwa i adolescencji znamy sporo.
Breivik dokonał swojej zbrodni z brakiem współczucia dla cierpienia ofiar i
absolutnym poczuciem słuszności. I doświadczaniem siebie jako męczennika, który
jest gotów złożyć życie w ofierze dla wyższego dobra. Osobom rzeczywiście
psychopatycznym brakuje tego, co
potocznie nazywane jest sumieniem i zdolności do więzi i emocjonalnego
inwestowania w wyższe
wartości. To nie jest ten przypadek.
Lektura jego pism, informacje od przyjaciół i obserwacja zachowań, pokazuje
człowieka owładniętego misją, który systematycznie przygotowując się do swojej
zbrodni, na pewnym etapie przestaje otwarcie rozmawiać o swoich poglądach i
planach z przyjaciółmi i rodziną, po to by ich nie obciążyć, by ich uchronić
przed konsekwencjami tego, co zamierzał zrobić. To pokazuje, że jest zdolny do
pozytywnej więzi z innymi.
Na sali sądowej zachowuje się uprzejmie, w żaden sposób nie jest impulsywny,
kontroluje się...i momentami wzrusza. Gdy mowa jest o tym, co dla niego oznacza
walkę ze złem.
Więc choć spełnia wszystkie ogólne kryteria zaburzenia osobowości i część
kryteriów osobowości antyspołecznej, nie postawiłabym tu takiej diagnozy. Ale z
powodzeniem spełnia wszystkie kryteria osobowości narcystycznej. (Jest
wielkościowy, czuje się kimś lepszym niż inni, lubi skupiać uwagę na sobie, ma
poczucie, że zasługuje na szczególne traktowanie, i że nie obowiązują go normy
obowiązujące innych, nie ma współczucia dla cierpienia, jakie zadał itd.)
Ściślej: prezentuje osobowość narcystyczną z silnie zaznaczonymi cechami
antyspołecznymi i paranoidalnymi. Jego prześladowcze i fanatyczne nastawienia
są skierowane przeciwko lewicy i osobom z kultury islamskiej.
Jednak diagnoza nozologiczna, potocznie nazywana psychiatryczną, mówi
stosunkowo niewiele o danej osobie, jest raczej skrótem myślowym, który ma
pomagać profesjonalistom komunikować się na temat pacjentów. Znacznie lepiej
Breivika charakteryzuje syndrom opisany przez Otto Kernberga, jednego z
najznakomitszych współczesnych psychoanalityków.
Ten zespół symptomów nazywa on „narcyzmem złośliwym”. Osoby o takiej dynamice
są bardzo podobne do psychopatów w swoim braku empatii, pogardzie dla dobroci
jako słabości, i racjonalizowaniu agresji wobec "tych złych" jako
„słusznej”, ale są zdolne do rzeczywistej lojalności wobec swoich i pozytywnej
więzi z tym co uważają za „dobro”. Potrafią być wierne swojej grupie
odniesienia, jednocześnie okrutnie i nieludzko traktując pozostałych.
Gdy chcemy w Breiviku widzieć tylko potwora, „obcego”, „szaleńca” pomaga nam to
zaprzeczyć temu, że mamy w sobie i wrogość i potencjał zabijania. Ujawnia się
ona w pragnieniu zemsty, nazywanej „potrzebą sprawiedliwości”. Gdy zaczynamy
widzieć go jako człowieka (nie oznacza to ckliwego, sentymentalnego
usprawiedliwiania zła drogą do szkoły pod górkę) konfrontujemy się z tym, że to
czego nienawidzimy w zbrodniarzu, mamy w sobie.
Wszyscy jesteśmy Breivikami.
Dlaczego uważam, że warto publicznie przybliżać zagadnienia diagnozy? Ostatnio z uznaniem
przeczytałam wypowiedź pewnego psychiatry, który przekonująco wskazuje, że publiczne roztrząsanie czyjejś
diagnozy może zadać ból tej osobie albo jej bliskim. Zgadzam się z nim. I
jednocześnie nie zgadzam. Szerzej patrząc na tę kwestię: każda grupa
specjalistów tworzy rodzaj wiedzy tajemnej, chronionej często za pomocą
środków, takich jak żargon profesjonalny, stosowanie mało znanych języków,
zakazy udostępniania informacji laikom- pozornie motywowane etyką, a w rzeczywistości
chęcią zachowania kontroli nad wiedzą i utrzymywania laików w zależności. Jeśli
to dotyczy, powiedzmy, technologii wytwarzania narkotyków, to ok. Ale w
odniesieniu do zdrowia psychicznego i zdrowia w ogóle, specjaliści mają też
jeszcze inne zobowiązania – by wiedzę udostępniać. Byśmy lepiej rozumieli
siebie i innych. I mieli więcej współczucia. I roztropności.
*w systemie DSM-IV-TR
Milena Karlińska-Nehrebecka